23 lutego 2006

Czas sesji


Jest coś w tym, że w okresie sesji siadam ze wszystkim. Z nauką również. Niby same te wydarzenia wielkiego stresu nie budzą, niby mam swoje pewniki, że tak naprawdę przedmioty są łatwe a ja robie je już drugi raz i ze wszystkim mam mniejsze lub większe powiązanie, choćby z samego zainteresowania teamtyką prawa i jej wszystkimi domenami, to mimo wszystko siada zarówno twórczość (jej poziom) jak i samo podejście do pisania, które nie, uszukujmy się, wykonując w wielkim napięciu i z ogromnymi wyrzutami sumienia, że w danej chwili trace cenny czas, traci na poziomie. Nie określam tego jako sprzeczność momentu bo takich sprzeczności w moim życiu nie ma jednak jeśli w czasie sesji żyje w sumie w ogromnym napięciu i pewnym wewnetrznym ekstremum to co będzie gdy rzeczy które są dla mnie o niebo wazniejsze i ich byc albo nie być będzię sie w danym momencie ważyło? Jest to o tyle niepokojąca kwestia, ze w taki tryb zycia i takie sytuacje nieuchronnie brne. Nie jest to z pewnością jakaś najwazniejsza kwestia życia i nie absorbuje to moich myśli i z całą pewnościąz obranego kierunku nie zamierzam zbaczać jednak przeżywanie wszystkiego nerwowo, w tłumionym nerwie jest w istocie nie pokojące bo prowadzi do samej nerwicy. Maksymalizm, swoisty i normalny dla mojego charakteru, czyli wszystko albo nic, z pewnością nie jest dobrą filozofią życiową, jednak lęk budzi we mnie sam fakt iż pod naciskiem sytuacji rozważam taki rzeczy jak zamknięcie COR'u, rzucenie gazety dodatkowych moich zajęć jak i samej twórczości i odejscie od postaci holdcut'a a co za tym idzie również SoundWriter'a. To budzi lęk bo trzeźwe późniejsze spojrzenie na rozważania prowadzi to jednego ważnego wniosku. Że w momencie gdy popieprzą mi się pewne sytuacje i plany, mogę rzucić wszystko by poczuć choć na chwilę ulge. Taką jakiej nie czułem już od dawna. Nawet kosztem osobistej satysfakcji

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ja nie robie muzyki od Twojej strony, ale pisze, a i w tym czasem mam momenty zwątpienia i niechęci, choć może nie koniecznie spowodowane konkretną sytuacją i presją otocznia w danymczasie, w każdym razie, trzeba się przełamywać, nawet jak sam nie odczuwasz efektów to czas je pokaże. Mimo to sam fakt, że starasz się coś zrobić, choć jak sam napisałeś z kiepskim skutkiem jest jakimś argumentem za tym, żeby kontynuować prace itd. Nie wiem czy dobrze wszystko zrozumiałem, bo jestem dość zmęczony, ale mam nadziej, że tak..."Cały czas trening by wynik dł radości więcej"