13 marca 2006

Haceriada - Czyli Show Busines Amatour.

Krótki wstęp:

Zaczynam sukcesywnie zamieszczać już artykuly które pisze do gazety. Prosze bardzo o to pierwszy:

Polski hip hop i w ogóle hip hop w moim życiu był przedmiotem tylu pijackich awantur, awantur „na trzeźwo” i tych internetowych, że możnaby było powiedzieć, iż w tym zakresie powinni mnie zamknąć na dożywocie. Sama kwestia muzyki, poglądów na jej temat i gustów z nią związanych, ich kolizja podczas konwersacji dwóch, lub, co gorsza, kilku ludzi może wywołać nie tylko pianę na ustach i wyraz czerwonej ze złości twarzy, ale doprowadzić do kilku ciekawych wniosków. Jednym z takich efektów „rozmów o hip hopie” jest kwestia promowania zarówno siebie jak i samej muzyki. A jako, że jestem na świeżo po wysłuchaniu audycji z Double U Thomasem w radio Bis, to nie omieszkam wypomnieć kilku istotnych problemów zahaczając o postać człowieka w sumie ważnego w promocji hip hopu w Polsce. Nie zapomnę też wspomnieć o miłym zaskoczeniu jakie przeżyłem ostatnio. Ale po kolei.

Audycja w Radio Bis, w zastępstwie (który to już, panowie, raz z kolei z tymi zastępstwami) za Dużego Pe i Spoxa, prowadzona przez Lexusa (o ile mnie pamięć nie myli) była o tyle „specjalna” i o tyle ciekawa, że pojawiły się tam dwie osobistości. Double U Thomas, pochodzący (jak domniemam) z Białegostoku, reprezentujący szanowną ekipę Basementalism i już nie tak „fizycznie” obecny Dj. Taśmy Trzaski ze swoim nowym mixtapem (przy okazji mixtape dostępny na www.djtasmy.art.pl). O ile tego drugiego „pokochałem” za krzewienie w młodych umysłach słuchaczy zainteresowań - muzyką jazzową lat dużo wcześniejszych, tak ten pierwszy zaskoczył mnie... negatywnie. Myślałem, że mijanie się z sensem pytań to domena show Kuby W, w słonecznej stacji telewizyjnej, w każdą niedziele, gdy nieszczęsnym widzom przychodzi nie usłyszeć odpowiedzi na pytania od jeszcze bardziej nieszczęsnych, bo zaproszonych gości. I choć sytuacji z tego nieszczęsnego wtorkowego spotkania z Tomkiem nie sposób przyrównać do show Kuby W. to analogia jest wręcz uderzająca. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi na większość pytań. Bo gdy na proste pytanie o hip hopie promowanym w Basementalism dostajemy w odpowiedzi wyraz niechęci Tomka do słowa underground, bądź przychodzi nam usłyszeć odpowiedź na pytanie o filozofii hip hopu sprowadzającą się do opowieści w sumie o „dupie Maryny”, to nie sposób się trochę nie pozłościć. W szczególności, że takiego sposobu promocji własnej pracy i dzieła, podejmuje się przecież człowiek ściśle związany z mediami i, co gorsza, nie pierwszy raz w radio udzielający wywiadu. I głupotą byłoby odebranie tego (pożal się Boże) felietonu, jako swoistego dissu, co w przyszłości może przynieść beef o swoistym charakterze przystankowym (charakter przystankowy ogranicza się do pisania na siebie wersów na przystankach, w miejscach, gdzie ludzie sprawdzać mogą rozkład autobusów, niechybnie stwierdzając, że znów się spóźnili).

Całokształtu pracy D.U.T nie sposób nie docenić. Wielu się na tym wychowało, wielu wykształciło własny gust i pogląd na hip hop tam promowany. Wielu poznało ogromne grono artystów przez duże „A”. Ale jeśli ktoś własne dzieło promuje w taki sposób, pieprzyć kwestię promowania, jeśli ktoś własne dzieło przedstawia w sposób tak mało profesjonalny, to czasem można usiąść i się zastanowić czy aby na pewno dzieło Thomasa jest dla niego tak ważne. Można spekulować, że sam Tomek chciał przekazać w specyficznie krótkim czasie mnóstwo treści, zapoznać z wieloma aspektami, powiedzieć wiele. Ale w formie, w której chciałby to uczynić, za bardzo mu to nie wyszło. A szkoda, bo naprawdę z niecierpliwością oczekiwałem tego wtorku, godziny 21.

Morał z tego taki, że warto słuchać pytań i na nie rzeczowo i sensownie odpowiadać, bo nie zadają w mediach ich ludzie przypadkowi, ale ci, którzy wiedzą co w danej kwestii jest najważniejsze (no może się rozpędziłem z tą nieprzypadkowością troszkę, ale nie szkodzi).

Miłym zaskoczeniem i przedefiniowaniem mojego spojrzenia na rapera tak starego jak polski hip hop przyniósł mi video - wywiad (oczywiście dla konkurencji) z Sokołem. A z tym panem miałem dość specyficzną przygodę. Po WWO, ich pierwszej płycie, postrzegałem Sokoła jako dobrego i poprawnego MC, z pomysłem na linijki i ciekawymi koncepcjami. Jednak po przeczytaniu paru wywiadów, po usłyszeniu kilku traków „z poza WWO”, po kilku koncertach, z których jeden przyszło mi organizować (ach te stare czasy) i nareszcie po drugiej płycie WWO, Sokoła już bardzo nie lubiłem. Denerwuje mnie naciągana ideologia, kombinatorstwo koncertowe (tak to wtedy zinterpretowałem i do dziś nie wiem ile w tym prawdy, a ile mojej wyobraźni) i nagrywanie kawałków w taki sposób, jakby były nagrywane na odpier… wiadomo. Wspomniany video-wywiad nakreślił mi nowego Sokoła. Inteligentny, konkretny, z ciekawymi koncepcjami, ciekawym poglądem, dobrym, nierzadko wysmakowanym humorem. I choć po 3 WWO dalej zdania o Sokole jako MC za bardzo nie zmieniłem, to o Sokole jako człowieku, zmieniłem diametralnie. I to jest chyba ta siła, ten vibe, ten profesjonalizm, dzięki któremu można przekonać do siebie ludzi, nie lubiących naszej muzyki, ale za to rozumiejących nas jako ludzi. I to jest to czego można się wyuczyć, bądź mieć to w małym palcu, czyli się z tym urodzić. Coś, bez czego wytwórnie amerykańskie nie pozwalają artystom się wypowiadać. Umiejętność mówienia, prowadzenia wywiadu tak, byśmy mogli uniknąć wszelkich możliwych niezręcznych dla nas tematów. I przeglądając polską prasę muzyczną, przeglądając muzyczne portale, nie sposób nie zwrócić uwagi… nie sposób wywnioskować, że przez wywiady „artyści” obnażają swoje kompletne amatorstwo.

HC

Brak komentarzy: